wtorek, 7 lipca 2015

021. (nieco spóźniona) Notka DF-owa

Witajcie!

Przy skali Pyrkonu Wrocławskie Dni Fantastyki może nie wywierają takiego wrażenia - bo cóż to jest 2600 osób przy ponad 31 tysiącach.

Ale hej.

Mamy Zamek.

Tak właściwie to Centrum Kultury "Zamek". Które jest bardziej pałacykiem. Ale i tak jest zajebiste.

Dziwna perspektywa jest dziwna.
Niestety w przeciwieństwie do terenu Targów Poznańskich CK "Zamek" leży, brutalnie mówiąc, na zadupiu - minimum 40 minut jazdy środkami transportu publicznego od dworca PKP. Dodajcie do tego remont torów tramwajowych, które są najszybszym sposobem dostania się tam, i dostaniecie godzinne kiśnięcie w autobusie w długaśnym korku. 2/10, Kobaś nie poleca.

Muszę natomiast pochwalić orgów - w tym roku zadbali o naprawdę przyzwoite zaplecze gastronomiczne. Na kawałku łączki obok Zamku zgromadzili kilka foodtrucków oferujących co prawda głównie fastfoody w rodzaju burgerów, kebabów i frytek, ale i tak jest to ogromny postęp w porównaniu z poprzednią edycją.

Kończąc narzekanie - nie podoba mi się tegoroczny identyfikator. Do tej pory identy zawsze były ozdabiane grafikami nawiązującymi do plakatów promujących DFy, a tym razem dostaliśmy smutny czarny prostokącik z logiem konwentu. Meh.

Ku mojemu zdziwieniu byłam na całkiem sporej liczbie prelekcji komiksowych. Może to dlatego, że szwendałam się po konwencie w towarzystwie Sidy z Muzeum Nietoperzy. Na początku zabłądziłyśmy na konkurs "Jeden z dziesięciu Robinów", taki miniteleturniej wiedzy o uniwersach superbohaterskich. Warto zaznaczyć, że moja towarzyszka zmiażdżyła konkurencję i zgarnęła zasłużone pierwsze miejsce :D

Następnie poszłyśmy na "XIX-wieczne CSI", czyli prelkę o tym, jak rozwijały się techniki śledcze. Prowadzona przez Anetę Jadowską prezentacja nie powalała ilością wiedzy (absolutne podstawy podstaw z książki "Stulecie detektywów", nota bene świetna pozycja, polecam), natomiast nadrabiała zaangażowaniem prelegentki.

Sobota i niedziela upłynęły pod znakiem wędrowania po mniej lub bardziej ciekawych prelekcjach. Między innymi zaliczyłyśmy "Wojnę naprawdę w chuj wielką" Michała Gołkowskiego o machinach wojennych I Wojny Światowej. Była to naprawdę świetna, rzetelnie i z jajem poprowadzona prelka. Nie sposób też nie wspomnieć o "Tolkienie na wesoło" Emilii "Devvry" Wyciślak, czyli cudnym festiwalu memów, sucharów i filmików opartych na motywie Władcy Pierścieni i Hobbita. Ja bawiłam się świetnie, reszta słuchaczy również. Na koniec soboty zajrzałam na końcówkę pokazu cosplayu w amfiteatrze przy Zamku.

Bohater dnia: irytujący pan konferansjer.
A w niedzielę miałam swoją pierwszą prelekcję na konwencie. Nosiła tytuł "Po co nam wojny, skoro mamy epidemie" i traktowała o największych plagach chorób zakaźnych w historii ludzkości. Also, odbywała się w piwnicach Zamku. Klimat +milion. Znajomi mówili, że wypadło nieźle, ale ja tam im nie wierzę.

Strefa handlowa w tym roku też nie zawiodła - nie zauważyłam zmiany w stosunku do poprzedniego roku, jeśli chodzi o zróżnicowanie stoisk, więc każdy znalazł coś dla siebie. Były i stoiska z rękodziełem, i stragany z książkami, planszówkami, kostkami i innym dobrem; również kramy z przypinkami, plakatami, poduszkami, podkładkami i kubkami z motywami z seriali, mang, anime, gier i filmów. Mnie udało się wylosować w loterii plakat i przypinkę - ten pierwszy wisi już na ścianie. Wybrałam taki z filmową wersją Lokiego. Kogoś to dziwi? :3

Obłowiłam się za to na stoisku księgarni Tak Czytam z tanią książką.

Za ten stosik dałam niecałe 36 zł. Interes życia.
Wybrałam między innymi "Krokodylową skałę" Luciusa Sheparda, autora znanego z Uczty Wyobraźni wydawnictwa MAG, dwa tomy tetralogii "Tułacze" małżeństwa Diaczenków (może teraz, gdy mam już wszystkie cztery, w końcu przeczytam tę serię) i "Siedlisko" autorstwa duetu Cichowlas&Kyrcz, o którym słyszałam, że potrafią napisać całkiem niezły horror. Mam nadzieję się nie zawieść.

Wśród moich zakupów nie mogło zabraknąć rękodzielniczej biżuterii. Dorwałam taką oto skórzaną bransoletę od GutWork:













Ozdobiona motywem celtyckiej plecionki, świetnie leży na ręce i bardzo łatwo się ją zapina. Nie jest ani za szeroka, ani za wąska - po prostu idealna.

Ogółem tegoroczne Dni Fantastyki uważam za niezwykle udane.

I szykuję się na Polcon :)

5 komentarzy:

  1. Oo, tania książka jest dobra, bo jest dobra i tania ;-)
    A to "Jednym zaklęciem" czyje? (słabo widać na zdjęciu)

    siedemnieszczesc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorem jest Lawrence Watt-Evans. Sida rekomendowała jako całkiem miłe czytadło w klimacie fantasy, poza tym kosztowało jakieś śmieszne 3 złote, to wzięłam :)

      Usuń
    2. Poszukam w swojej okolicy, generalnie tanie książki mają zbliżony sortyment :)

      siedemnieszczesc

      Usuń
  2. Jestem wspomniana w notce, strasznie mi miło. :3 Ogólnie w większością się zgadzam, dojazd meh, identyfikatory meh, prelki miłe, DFy udane. I zakupy takie śliczne, pomijając już cudowną bransoletkę, to ten ministosik bardzo ładnie wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na Pyrkonie szarpnęłam się na bransoletkę od GutWork, świetna sprawa, w ogóle mają super rzeczy!

    daszkass

    OdpowiedzUsuń