Tegoroczny Pyrkon nie był moim pierwszym konwentem, ale pierwszym na taką skalę - Międzynarodowe Targi Poznańskie odwiedziło ponad 31 tysięcy osób. Moje wrażenia można podsumować następująco: borze ile tu ludzi! Cosplay! Miljon stoisk wystawców! Ożeż w mordę, stoisko z mangami yaoi! Prelekcje! Kolejki na prelekcje! Kolejki do toalet! Ekstremalnie szybko rozładowywana kolejka do wejścia! Smoki! Elfy! Magowie! Nyan Cat! Żelazny Tron! Artur Szyndler! Megakolejka do Głuchowskiego! Kiciputek! Kobieta-Ślimak! Planszówki! Korwin!
...zaraz, co tu robi Korwin?!
Odhaczywszy obowiązkowy suchar o K*rwinie na Pyrkonie, przejdźmy do konkretów. Naprawdę powaliła mnie skala i rozmach tego konwentu. Nawet cieszyłam się, że nie przyjęli mojej prelekcji, bo chyba zeszłabym na zawał, gdyby się okazało, że mam przemawiać w wielkiej sali na 300 osób :D
Na początek narzeknę sobie trochę, bo okazało się, że jestem jedną z osób, które nie dostały wszystkich fantów obiecanych przy kupnie wejściówki w przedsprzedaży. Cóż, zdarza się.
Jednym z pierwszych miejsc, gdzie skierowałam swoje kroki po ogarnięciu olbrzymiego terenu Międzynarodowych Targów Poznańskich, była hala wystawców. O bogowie, czego tam nie było! Gry komputerowe i planszówki, kubki, koszulki, torby, przypinki i inne gadżety, książki, komiksy i mangi, akcesoria do cosplayu, stoiska konwentowe i oczywiście stoiska rękodzielników. Niestety nie mogłam kupić sobie wszystkiego, co chciałam, zdecydowałam się więc na przecudny srebrny wisiorek w kształcie celtyckiej plecionki:
O programie zbyt wiele nie napiszę, gdyż bardziej byłam pochłonięta integrowaniem się ze społecznością Forumu i nie tylko :3 Z ciekawszych prelekcji, na których udało mi się być, na pewno warto wspomnieć o spotkaniu z Kobietą - Ślimakiem (absolutnie kocham jej panele, człowiek będąc absolutnie trzeźwym czuje się jak na dobrej fazie) oraz o panelu o tłumaczach i tłumaczeniach z udziałem Marcina Mortki, Iwony Michałowskiej-Gabrych oraz Justyna Łyżwy.
Poskarżę się Wam, że nie udało mi się dorwać autografu ani od Kossakowskiej, ani od Głuchowskiego. W obu przypadkach odstraszyła mnie kolejka na jakiś milion osób, która do Głuchowskiego już na godzinę przed wyznaczonym czasem ciągnęła się daleko poza budynek O_O
W sobotę razem z
Allą urwałyśmy się z konwentu, żeby odwiedzić poznańską filię Royal
Stone. Myślałam, że wyniosę pół sklepu, ale ograniczyłam się i udało mi
się nie zostawić tam wszystkich pieniędzy. Oto co zgarnęłam:
Od góry i od lewej:
- metalowe kuleczki 5 mm z dużą dziurką
- koraliki TOHO 11/0
- linka jubilerska 0,6 mm, 10 m
- żyłka jubilerska 0,3 mm, 50 m
Filc w kolorze zielonym (domyślacie się, do czego? :3 )
Tacka po lewej:
- mały kaboszon niebieskiego jaspisu
- końcówki do wklejania 5 mm
Tacka po prawej:
- zapięcie magnetyczne
- końcówki wsuwane do bransoletek koralikowych
Dodatkowo dostałam takie śliczności od Alli :3
Od lewej: koraliki seledynowo-złote, które wyglądem kojarzą mi się z japońską techniką kintsukuroi, czyli naprawiania złotem; srebrne koraliki typu spectra; malutkie kuleczki kryształu górskiego i cztery koraliki hematytowe.
Oprócz tego dostałam próbki różnych włóczek do wypróbowania :) Cudownie opisane, za co jeszcze raz dziękuję <3
Ogólnie moje pyr-doświadczenie wypadło niesamowicie pozytywnie, spotkałam masę fajnych ludzi, zobaczyłam ogrom niesamowitych rzeczy i jestem zdeterminowana, żeby za rok pojechać do Poznania ponownie (albo nawet jeszcze w tym roku na Polcon...?) :D Ale tym razem z prelekcją i być może z cosplayem...