Ech, powiem wam, że jestem ekstremalnie niezadowolona ze zdjęć do tej notki. Ostatnie dni były pochmurne i mroczne, zawiodło moje ulubione miejsce do fotografowania w naturalnym świetle, w konsekwencji zdjęcia wyszły zupełnie nie tak, jak chciałam. A bardzo, bardzo potrzebowałam w końcu je zrobić, bo wielkimi krokami nadchodził deadline wyzwania w Kreatywnym Kufrze. Dlaczego ja wszystko muszę robić na ostatnią chwilę? ;____;
Ale koniec narzekania, zdjęcia są jakie są, zajmijmy się ich treścią, a nie formą.
Jest to kolejny eksperyment z formą wisiora. Fasetowana onyksowa moneta opleciona makramą, w którą wplotłam taśmę cyrkoniową (coś, czego od dawna chciałam spróbować!) i czarne fasetowane szklane koraliki (tzw. rondelle). Dorzuciłam też "dyndadełko" ze ślicznej kropli onyksowej i kilku koralików TOHO 8/0 oraz bicone.
Moja interpretacja tematu wyzwania opiera się na równowadze pomiędzy błyskotką a elegancją :) Chciałam stworzyć coś, co można założyć do małej czarnej, co będzie dyskretnie, ale skutecznie przyciągało uwagę. No i chciałam wykorzystać w końcu taśmę cyrkoniową w makramie, bo mam do niej niesamowitą słabość. Klasyczna czerń jest dla niej, moim zdaniem, dobrym towarzystwem.
![]() |
I jeszcze krzywo położyłam sznurek. Urgh. |
Tak naszyjnik prezentuje się w całości - wisior zawieszony na sznureczku z klasycznym zapięciem na karabińczyk. Tak trochę jest to fuzja technik, bo sam element do zawieszania wykonałam techniką haftu peyote ;) Jest on przyszyty i przyklejony od tyłu do wisiorka - a cały tył pracy jest podklejony mięciutką ekoskórką w celu podniesienia komfortu noszenia. To jest już kompletne szaleństwo z mojej strony, bo makramy się zwykle niczym nie podkleja (a przynajmniej ja nie spotkałam się z taką praktyką), ale ja jak zwykle muszę zrobić na przekór. Wyszło dość dobrze, ale krzywo, więc wam nie pokażę. O.
Ten sznureczek to w ogóle jest dzieło sztuki samo w sobie. Koniecznie muszę go częściej używać.
Jestem bardzo zła, że przez paskudne oświetlenie nie udało się uchwycić fasetek ani pięknego migotania taśmy cyrkoniowej. Ale przy najbliższej okazji poprawię te zdjęcia, obiecuję.
Wisior ma w całości (od końca dyndadełka do ostatniego koralika zawieszki) długość 8 cm, czyli jest dość spory.
Jeszcze nigdy tak nie narzekałam w notce, matkobosko. Naprawdę, ale to naprawdę, muszę zainwestować w namiot bezcieniowy. Dlaczego dni są coraz krótsze, ja się nie zgadzam, co to ma być.
O. Mój. Boru. *_* <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńW pierwszej chwili myślałam, ze jest wykonany techniką sutaszu, Fantastycznie wykorzystałaś do tego makramę! i bardzo mi się podoba łączenie technik:) Świetny wisior:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że robisz piękną makramę:) Zapraszam do mnie, prowadzę makramową zabawę i chociaż nazywa sie nauką, to może cie zainteresuje:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Właśnie miał w pewnym stopniu imitować sutasz ;) Na pewno zajrzę, dziękuję za miłe słowa :)
UsuńJa też myślałam początkowo, że wisior jest z sutaszu,takie skrzywienie zawodowe ;) Gratuluję wyróżnienia w szufladowym wyzwaniu i publikacji w najnowszym numerze Beadingu, który właśnie mam przed nosem. Pozdrowienia od koleżanki z niemieckiego oddziału pewnej firmy (nie mylę się?) :)
UsuńPiękny wisior. Świetny pomysł na makramę akurat w nim. Piękne rzeczy robisz (oglądnęłam bloga) i będę tu chętnie zaglądać. Pozdrawiam i twórczego tygodnia życzę.
OdpowiedzUsuńAww, dziękuję za przemiłe słowa i nawzajem~~ <3
UsuńBardzo ładny wisior i ta czerń emitująca bardzo pasuję do wielu kreacji. :)
OdpowiedzUsuń